Drogi kręte

 Działka z małym, drewnianym domkiem z zielonym dachem, na księżycu czeka już tylko na mnie. Leżąc kolejnej nocy. Bezsennej. Przyglądam się uważnie. A duży żyrandol z salonu mojego przyszłego dobytku mi mruga. Czarny kot. Mru. Mru. Drapie me nadgarstki. Uda. Ramiona. Mój mały kot. Nieistniejący. Jak Ty. A może właśnie to Ty? Może ten kot to Ty? A Ty to kot? Czarny. Z wąsami. Ostrymi pazurami. Dużymi oczami. Kocimi. Miauczący mi w uszach. Nocami. Bezsennymi. Nie ma Cię. Nie ma. Nie. A blizny po kocie. Są. Nie widać. Są.
 Powiedz mi jedno, czy kochać można żałośnie? Przecież można kochać bez granic. Mocno. Trochę. Potajemnie. Za życie. Za szczęście. Też kochać można. Bez wzajemności. W smutku. Szczęśliwie. Nieświadomie. Nie kochać można też. Ale czy żałośnie? Jak to jest kochać żałośnie? Czy żałośni w ogóle kochać mogą? Czy potrafią? A może moje ja jest żałosne? Może nasza jedność była żałosna? Może kochać nie potrafiła? Ale przecież kochała. Więc czy kochać mogła?
 Co to w ogóle kochać znaczy? Kochać znaczy tęsknić. Cierpieć. Płakać. Śmiać się do rozpuku. Uśmiechać. Martwić. To znaczy czuć. Czuć całym sobą. Całego Ciebie. I nigdy tego czucia nie zapomnieć. Można tylko udawać, że się nie pamięta. Ale nie zapomina się. To po prostu jest. Leży gdzieś zawinięte w kącie szuflady umysłu. Porzucone. Jak w starej skrzyni na strychu. Zupełnie tak samo. Przykurzone. Na pozór nieistniejące i zapomniane. Ale to kłamstwo. Gdy kochasz Twoje wnętrze się zmienia. Na zawsze. Niestety. W Twoim wnętrzu zachodzą różne, przedziwaczne i przeważnie obce nam procesy. A serce szaleńczo wystukuje rytm ulubionej piosenki. Aż nogi rwą się do tańca. Może to dlatego, gdy kochamy jesteśmy szczęśliwi? Ale przecież nie zawsze. Jak to jest?


“Podarowałeś mi coś, 
co nawet trudno nazwać.
Poruszyłeś we mnie coś, 
o istnieniu czego nawet nie wiedziałam.
Jesteś i zawsze będziesz częścią mojego życia. 
Zawsze.”




czwartek, 18 lipca 2013

Prześlij komentarz

Natalia Jeger. Obsługiwane przez usługę Blogger.