Pusty pokój. Otwarte okna.

 Bo przecież wcale mnie tu nie ma. Bo przecież ja wcale nie istnieję. Mam zasznurowane usta. Pusty pokój. Otwarte okna. I gubię się gdzieś. Gdzieś we mgle. A czas tyka. A czas pędzi. Nie odwracam się. Przecież jestem tylko człowiekiem. A może aż człowiekiem? Dużo bardziej bym wolała być tylko. Tylko czymkolwiek innym. Świt goni. A ja biegnę po rozżarzonych węglach. Tam gdzieś jesteś Ty. Ja to wiem. Ja to czuję. Chodź napijemy się herbaty. Hektolitry tej gorzkiej, paskudnej herbaty. Tej, która ostygła już dawno gdzieś na parapecie. A powracające realia przypominają same o sobie. Z potężną siłą dają mi dziś w twarz, by odpadły wszystkie resztki martwych już złudzeń. Tej całej fantazji, którą się wciąż odurzam. Jestem niewolnikiem. Niewolnikiem samej siebie. Linie papilarne krzyczą coś, jakby pragnęły czegoś bardziej niż zwykle. Chodź ucieknijmy stąd. Na księżyc, na słońce, na tęczę. Gdziekolwiek. I wrócimy dopiero wtedy, gdy na zawsze ostatnia gwiazda już świecić przestanie.

 “Piszę do Ciebie listy w głowie, 
listy, o których Ci nie opowiem.”

czwartek, 29 sierpnia 2013 Leave a comment

Post bez tytułu.

 Ta cisza jest niesamowicie głośna. Przytłacza Cię niczym dwutonowy głaz. To nie znaczy nic. Tu wszystko jest bez jakiegokolwiek znaczenia. Bo po co? W końcu ważne, żeby tylko nie zapomnieć oddychać. Ale mogę zapomnieć o Tobie na przykład, pomimo, że tak naprawdę nigdy Cię tutaj nie było. A Twoje istnienie to tylko iluzja. Wiosny już nie ma. Skończyła się. Zresztą jak kończy się wszystko co dobre. Jesteś moją gwiazdką. Gdzieś. Tam. Na niebie. Czwarta dziesięć. O śnie nawet nie ma co marzyć. Siedzę na łóżku jak człowiek wyprany z wszelkich uczuć. Właśnie - jak człowiek - niestety. Słońce coraz pewniej wychodzi znad linii horyzontu. Ale przecież to też nic nie znaczy. Przecież to nie ma dzisiaj nawet jakiegokolwiek sensu. A świat pędzi nieustannie dalej. Nie dogonię go. Wszystko wokół wiruje. Wdech. Wydech. Wydech. Wydech. Przepaść. Skok. Cisza. Koniec.




niedziela, 25 sierpnia 2013 Leave a comment

Ocean marzeń niespełnionych.

 Wyobraź to sobie. Jak ludzie są ludźmi. Jak nie są potworami o jednej głowie, poruszającymi się na dwóch nogach. Jak mają ogromne kochające serca. Jak nie mogą sobie wyobrazić, jak można zrobić komuś na złość. Sprawić komuś przykrość, zrujnować komuś życie. Widzisz to? Widzisz ten świat, w którym człowiek człowiekowi człowiekiem?
  Zaczynasz pisać list. List, w którym możesz wypisać wszystkie swoje szczęścia i radości, wszystkie uśmiechy i marzenia. Możesz w nim przeprosić wszystkich ludzi. Wypisać wszystkie swoje zmartwienia i żale do świata. Możesz... Możesz również napisać w tym liście wszystkie swoje najwspanialsze chwile, które Cię spotkały. Ale jednak nie, Ty tego nie robisz. Ty w swój list piszesz do osoby, dzięki której właśnie jesteś taki szczęśliwy, pomimo, że tak cholernie tęsknisz. Piszesz w nim o swoich uczuciach, dziękujesz jej za wszystko, wypisujesz wszystkie marzenia, które chciałbyś, żeby się spełniły w towarzystwie tej osoby. A później... Później... Później wrzucasz list na dno szuflady, próbujesz o wszystkim zapomnieć i dalej, pełen niespokojnych myśli idziesz podróżować po świecie.


 Tak bardzo boję się stracić coś, 
co kocham, że nie chcę kochać niczego.
J.S. F.


czwartek, 8 sierpnia 2013 Leave a comment

Pocztówka z planety Mars.

 Złap mnie za rękę. Normalnie. Jak to normalni ludzie łapią się za ręce. I jak gdyby nigdy nic chodźmy na spacer po mlecznej drodze. Podróżujmy po naszej wspomnień galaktyce. Maszerujmy w jednakowym tempie. Tanecznym krokiem. Jak to robią ludzie szczęśliwi. Śmiejmy się w głos. Do rozpuku. A deszcz z płatków żółtych słoneczników niech muska nas po szczęśliwych twarzach. Oczy świecić będą wtedy jak te gwiazdy. Na ciemnym niebie. I zaprowadź mnie na Mars. A tam podziwiaj razem ze mną poróżowiały zachód słońca. I jak małe dzieci poszukiwać będziemy obłokowych kształtów. Opowiesz mi wtedy o wszystkim. Pisać będziemy pocztówki na naszą planetę. I słać będziemy pozdrowienia. W końcu ociekać będziemy szczęściem. A na końcu? Na samiusieńkim końcu wszystko przegramy. W dźwiękach naszej ulubionej piosenki skoczymy z przepaści. I istnieć przestaniemy. Na zawsze.


,,Mogę zrobić to teraz, jak trzeba,
Mogę pójść za Tobą do nieba.
I w drugą stronę do piekła, kata,
Niech nas ugości tam sam szatan."

niedziela, 4 sierpnia 2013 Leave a comment

« Starsze posty Nowsze posty »
Natalia Jeger. Obsługiwane przez usługę Blogger.