Sto powodów, żeby wracać.

 Zmyj grzech z mojej twarzy. Niech mięknie mi serce. Niech źrenice niespokojnie na Twój widok zmieniają swą wielkość. Niech ciężkie powieki bezsilnie opadają. Niech ręce pragną. Niech zmysł zapachu czuje tylko Ciebie. Niech oczy patrzą tylko na Ciebie. Niech nogi zaczną się uginać od strachu. Niech tęsknota mnie rani. Niech uszy słyszą tylko Twoje błaganie. Niech poczucie winy mnie dobija. Niech czarne myśli kipią w moim umyśle. Niech krew pędzi w żyłach z prędkością światła. Niech organizm cierpi na bezsenność. Niech myśli będą tylko o Tobie. Niech płucom trudno wziąć oddech. Niech zaschnie mi w gardle. Niech mnie to boli. Niech moje całe ja cierpi. Niech moje serce arytmicznie bije. Ale uśmiechnij się do mnie, chociaż na chwilę.



 "Boję się świata bez wartości, 
bez wrażliwości, bez myślenia. 
Świata, w którym wszystko jest możliwe. 
Ponieważ wówczas najbardziej możliwe jest zło."



środa, 29 maja 2013 Leave a comment

Patologiczna choroba serca.

 Tęsknie za Tobą. Całą sobą. Dzisiejsze niebo jest prezentem ode mnie. Dla Ciebie.Widzisz na nim te odcienie szarości? Taki kolor ma moje serce, gdy Ciebie nie ma. A te gęste obłoki przykrywające słodki błękit? To moja dusza, jest tak samo gęsta od emocji. Wiem, że gdzieś daleko, gdzieś z kąta mojego umysłu patrzysz na to niebo. A ja marzę, żeby nie patrzeć. Przez Ciebie nie mam oczu.
 To dosyć przykra sprawa. Pokroiłeś moje serce na drobne kawałki, zresztą zrobiłeś to z całym moim pieprzonym ja. Z moim metrem sześćdziesiąt dziewięć z pięcioma milimetrami nienawiści do Ciebie. Ale wiesz co? To serce nadal bije. Gasisz na nim niedopałki swoich słów. To wszystko tworzy materiał wybuchowy. Słyszę tykanie tej bomby, gdy na chwilę Twój krzyk zlituje się nad moimi uszami.
 Na każdą myśl o Tobie wędruję gdzieś pomiędzy straszliwym lasem, a ślepymi uliczkami. Strach wychodzi mi z kieszeni, a krzyk staje się niemy. I skaczę w przepaść. I kończą się moje myśli o Tobie. Już mi nie dokuczasz.

niedziela, 26 maja 2013 Leave a comment

Udowodnij, że gdzieś tutaj jesteś.

 Bo wiesz, całe te życie to coś bardzo trudnego. Czasem nadchodzą takie dni, najgorsze chyba ze wszystkich, kiedy żałujesz dosłownie wszystkiego. Gdy marzysz tylko o tym, by zobaczyć jak by wyglądało to wszystko, gdybyś postąpił inaczej. Ta ciekawość Cię męczy. I żałujesz coraz bardziej. Sam nie wiesz czego chcesz, nie wiesz czy tak było naprawdę lepiej, czy też nie. To wszystko wygryza Cie od środka i tylko błagasz o litość. Nadzieja gdzieś iskrzy wciąż w sercu, ale to tylko drobne iskierki.
 To bardzo dziwny mechanizm. Gdy już uważasz, ze nic Ci nie grozi, że Twojemu szczęściu nic nie zaszkodzi, wystarczy dosłownie jedna sekunda, by Twoje życie stanęło na głowie. I wtedy już dobrze wiesz, że nic nigdy nie będzie takie same. Stajesz się osobą najmniej ważną. Czasem ktoś rozpali Twoje serce na nowo. Czasem ktoś sprawi, że na Twojej zmizerniałej twarzy pojawi się chociaż mały uśmiech. Twoje życie nabiera zupełnie innego sensu. Uważasz się za szczęśliwego. Ale to tylko złudzenie, tak naprawdę to tylko patologiczna choroba serca. To wyniszcza Cię od środka. Nadchodzi znowu moment, gdy iskierka zaczyna się żałośnie tlić. Najgorsze jest to, że to przez tego samego sprawcę. A to wyniszcza Cię jeszcze bardziej.
 Często zdarza się tak, że pojawia się ktoś nowy, kto na nowo rozpala ten marny od tęsknoty mięsień. Jednak historia wciąż się powtarza. A Ciebie jest coraz mniej. I serce bardziej poprzepalane. To jest uzależnienie. I wtedy mocno cierpisz. Cierpisz na wszystko. I śni Ci się, że wszystko tracisz. Umierasz po kilka razy dziennie. Uśmiech gdzieś zanika. Stajesz się przezroczysty. I czujesz się za to wszystko winny. Sam ugasiłeś parę iskierek. I nie wiesz co robić. I tylko obolałe wspomnienia gniją na dnie umysłu.
 I z dnia na dzień wyniszczasz się coraz bardziej i bardziej. Aż do samego końca.





środa, 15 maja 2013 Leave a comment

Tu i teraz.

Uzależniłam się. Jednak wiesz co? Ja to Cię chyba trochę lubię. Lubię, gdy do mnie mówisz. Lubię jak ze mną rozmawiasz. Ale bardzo nie lubię jak śpisz. Jest mi wtedy smutno. Bardzo smutno, głucho, samotnie. Zapada wtedy niezręczna cisza. Nikt nie wymienia ze mną zdań, myśli, uczuć, spojrzeń, wyrazów twarzy, ani słów. Nikt nic. Ale ja nucę Ci wtedy kołysanki. Otulam Cię kocem z mojego cierpienia. I patrzę na Ciebie. Przyglądam Ci się uważnie. A tornado, które we mnie wywołujesz wyniszcza mnie od środka. To tylko mój samotny i smutny koniec. Wyleczę się z Ciebie.

Topię się w Tobie. Czuję przez sen jak wkradasz się do środka. Maszerujesz autostradą od powieki oka, aż do mojego serca. I tkwisz tam. Tkwisz, aż do rana. Każdego poranka kończy się mój świat. Opuszkami delikatnie pieścisz mnie po pięciolinii uczuć. Przez to wszystko śnią mi się Twoje dłonie. A gdy zamykam oczy widzę tylko błękit Twoich tęczówek. Są tak samo błękitne jak niebo, na którym znajdują się obłoki. Obłoki, po których ze mną pływasz. To bardzo smutny dla mnie obraz.
Robisz tym swoim całym ja burzę. Burzę w tym moim całym ja. Gdy myśl o Tobie pojawi mi się w głowie czuję niespokojne kołatanie. Pod żebrami. Po lewej stronie. Pomimo słonecznych oczu pod powiekami pada deszcz. A moje tęczówki wtedy zmieniają kolor. To wszystko przez Ciebie. Robisz huragan w moim umyślę. Czuję jak niespokojnie wiatr otula księgę mojego ja. Każdy rozdział zostaje owiany. Każdy wyraz, przecinek, kropka. Wszystko. Każde Twoje imię. Zapisane cztery razy, co cztery kartki, przekreślony czterema liniami. To księga pełna wspomnień. Pełna myśli o Tobie. Wypchana po brzegi marzeniami.
Myślami delikatnie Cię głaszczę po włosach. Muskam Cię po twarzy. Drapię Cię po plecach. Otulam Cię, tak jak Ty otulasz moje niespokojne myśli. Czuję jak powoli znikam. Jak gnijesz razem ze mną. Gdzie Ty naprawdę jesteś?

 "Siebie nie zaznaczam, bo nie wiem, jakiej użyć interpunkcji.
Nie jestem jeszcze człowiekiem z kropką na końcu zdania."
- “Egzamin z oddychania” 







sobota, 11 maja 2013 Leave a comment

Marznę w deszczu ciszy.

 Momentami moje serce zamienia się w robaczywe jabłko, wypełzasz z niego jak mały robaczek. Wędrujesz ścieżką z moich żył, która zamienia się w autostradę wspomnień. Nie lubię Cię. Przez Ciebie swędzi mnie umysł. Nie mów nigdy do mnie tych dwóch obrzydliwych słów. Nigdy się do mnie nie przyzwyczajaj. Bo wiesz co? Lubię czasem być niewidzialna, zniknąć gdzieś pod podłogą i cicho oddychać. Albo wędrować w pelerynie niewidce z Twojego prześcieradła i czuć jak mnie drapiesz po plecach. Lubię też pływać w Twojej porannej herbacie. Zamiast cukru.
 Czasem, gdy leżę na swoim łóżku mam wrażenie, że to statek kosmiczny. Że za chwil parę znajdę się na księżycu, że będę chodziła po tęczy i znajdę swój garnek szczęścia. Ale zamiast garnka będzie tam mój słoik, w którym Cię zamknęłam. Na księżycu czuć Ciebie. Pachniesz wanilią. Mam uczulenie na wanilię. Gdy leżę to zamykam oczy. Widzę wtedy zachód słońca. Biegnę do niego. Łapczywie próbuję złapać do kieszeni promyk słońca. Druga strona powiek zawsze jest piękniejsza.
 Spaceruję. Dążę do marzeń. Nagimi stopami dotykam pokrytej rosą trawy. Przykrywasz mnie swoim kocem ze smutku. A mi wcale nie jest smutno. Jestem żarem, a Ty lodowcem. Jeden ruch i możesz zniknąć. Chyba Cię trochę lubię. Niebo jest dzisiaj szare, a ja pod skórą mam pokaleczone szkło. Jestem dzisiaj chaosem. Krzyczę szeptem. Jest maj. Jesteś moją wiosną. W nas jest tylko pustka i cisza. Wypełniasz mnie gorącą herbatą. Wrzątkiem swoich emocji.
 Postrzelę Cię z łuku niewinności. Upoluję Cię. Mocną pętlą zawieszę Cię na gałęzi moich wspomnień. Udekoruję Cię jak choinkę na święta. W łańcuchy emocji, lampki nadziei i bombki nielubości. Oddam Ci ją w darzę. Owinę w papier na prezenty. A potem zgnijesz. Zupełnie jak ja.

-Masz ochotę na herbatę?
- Nie, pragnę pieśni, muzyki. Pragnę miłości i piękna.
- Naprawdę nie chcesz herbaty?
- Woody Allen 

środa, 1 maja 2013 Leave a comment

« Starsze posty Nowsze posty »
Natalia Jeger. Obsługiwane przez usługę Blogger.