Pusty wymiar nierealności.

 Cisza. Pusty wymiar nierealności. Powieki opadają. Są jak mur. Jak ogromna granica przed szarą rzeczywistością. O ścianki głowy obijają się jakieś pozbawione sensu pytania. Gdzie jesteś. Kim jesteś. Gdzie my jesteśmy. O co w tym wszystkim chodzi. Bez definicji. Bez jakichkolwiek prób wyjaśnień. Kruszące się emocje opuszczają ciało. Zobojętnienie opanowało już całe serce. A czas przelatuje przez palce, jak piach. Wszystko przemija. Jakieś wspomnienia, marzenia, plany plączą się w kłębek. Jakieś obrazy Twojej twarzy. Jakaś wymiana spojrzeń. Jakiś uśmiech. Jakieś słowa. Jakieś zdania. Wszystko splątane w jeden kłębek. Zostało już tylko milczenie, które oddala o mile od wszystkiego co było. I została, głucha cisza. Nic nieznacząca. I kłębek, bijących się myśli.

„Cisza przyjacielu, rozdziela bardziej niż przestrzeń.
(...) Cisza przyjacielu nie przynosi słów, cisza zabija nawet myśli.”

wtorek, 19 listopada 2013 Leave a comment

Pejzaż bez smutku.

 Jesteśmy tylko laleczkami z porcelany. Pozlepiani z potłuczonych kawałków. Tak melancholijni. Tak delikatni. Obracamy się powoli w dźwiękach niezręcznej ciszy. Ciszy, do której już przywykliśmy. Milczymy. Milczymy, bo wiemy, że każde słowo może rozbić nas na jeszcze drobniejsze kawałki. Na kawałki, których już nikt nigdy nie będzie w stanie pozbierać. Obchodzimy się ze sobą najdelikatniej. Nie wymieniamy spojrzeń, słów, ani gestów. Przechodzimy z dala od siebie. Bezszelestnie. Bo wszystko może sprawić, że się rozlecimy. Nie udajemy. Nie kłamiemy. Nie mówimy. A nawet nie żyjemy. Właściwie to nie czujemy nic. W końcu jesteśmy tylko kawałkiem porcelany.


“Nie przytula się człowieka bez powodu.”

piątek, 4 października 2013 Leave a comment

Wysadźmy się w powietrze dziś w centrum o 16.

                                                                                         Co by było gdyby...
Gdyby świat miał skończyć się za chwil parę? Gdybyś nie poznał osób, za których jesteś w stanie oddać życie? Gdybyś nie popełnił żadnego błędu w swoim życiu? Gdybyś właśnie powiedział coś w złym miejscu i nieodpowiednim momencie? Gdybyś spakował tylko niezbędne rzeczy i uciekł gdzieś na kraniec świata? Gdybyś nie powiedział pewnych słów do pewnych osób? Gdybyś dnia, który ma dla Ciebie duże znaczenie zachorował i nic by się nie wydarzyło? Gdybyś nie pokochał i nie znienawidził pewnych osób? Gdybyś nie zrobił niektórych głupstw? Gdybyś wybrał inną ścieżkę, niż tą którą podążasz? Gdybyś poszedł zupełnie inną drogą                                                                                         życia? Jak wyglądałoby wtedy Twoje życie?
                                                                             Czy byłbyś wtedy szczęśliwym człowiekiem?

piątek, 27 września 2013 Leave a comment

Nic.

 Gubimy się gdzieś w szarej pustce. W małej przestrzeni. Bez możliwości wyjścia drzwiami, czy choćby oknem. Odnajdujemy się i gubimy na nowo. Wciąż i wciąż. Gwiazdy gasną. I zaczyna brakować powietrza. Toniemy w kałuży strachu. Przed światem. Światem nieograniczonych, pustych możliwości. Światem, w którym może zdarzyć się wszystko. Ukrywamy się pod parasolem z naszej nadziei, by nie spadł na nas jakiś meteoryt rzeczywistości, który zniszczy tak naprawdę wszystko co udało nam się zbudować. Melodia ciszy coraz to głośniej gra w naszych duszach. Szumi niczym sztorm na oceanie. Odpocznijmy. Przestańmy się bać. Uśmiechnijmy się i powiedzmy sobie całą prawdę. Potem już tylko staniemy się deszczem, potężną ulewą. I zapomni o nas każdy.


 i nagle wybucha w tobie wszystko, każde skrywane i nieskrywane uczucie,
 każda emocja, każda łza, każdy krzyk i każdy ból, 
nie wiesz co się z tobą dzieje, świrujesz. 
To gorzej niż piekło, niż jego ostatni stopień, gorzej i głębiej i mocniej i ciężej i dłużej.

poniedziałek, 16 września 2013 Leave a comment

"Są takie dni kiedy bardziej mnie nie ma, niż jestem."

 Czas na złote kolory, zapach zmokłych liści, na deszcz, grube swetry, gorące herbaty, chłodne wieczory, piękne zachody słońca, na tęsknoty, smutki, myśli o Tobie, na melancholie, ciepłe skarpetki, zimne ręce, pełne żaru uściski, nieszczere uśmiechy, na rękawiczki, czapki, małe kłamstwa, raniące miłości, na wiatr, złote słońce, na ciepłe buty, ciekawe książki, na spadające liście, mroźne poranki, kasztany, kałuże, kalosze, szare oczy, przemarznięte serca, na hektolitry owocowych herbat, na jabłka, na gruszki, na ciszę, na odlatujące ptaki, na pierwsze mrozy, czas na jesień.

"Dla mnie zawsze było coś magicznego w jesieni. 
Powroty do domu wśród wiatru i deszczu, 
zapachu mokrych liści… 
a potem okopywanie się w kocu 
z ciepłą herbatą w rękach i dobrą książka, 
gdy krople dudnią w szyby. 
Ciche, przytulne, samotne wieczory"


piątek, 6 września 2013 Leave a comment

Pusty pokój. Otwarte okna.

 Bo przecież wcale mnie tu nie ma. Bo przecież ja wcale nie istnieję. Mam zasznurowane usta. Pusty pokój. Otwarte okna. I gubię się gdzieś. Gdzieś we mgle. A czas tyka. A czas pędzi. Nie odwracam się. Przecież jestem tylko człowiekiem. A może aż człowiekiem? Dużo bardziej bym wolała być tylko. Tylko czymkolwiek innym. Świt goni. A ja biegnę po rozżarzonych węglach. Tam gdzieś jesteś Ty. Ja to wiem. Ja to czuję. Chodź napijemy się herbaty. Hektolitry tej gorzkiej, paskudnej herbaty. Tej, która ostygła już dawno gdzieś na parapecie. A powracające realia przypominają same o sobie. Z potężną siłą dają mi dziś w twarz, by odpadły wszystkie resztki martwych już złudzeń. Tej całej fantazji, którą się wciąż odurzam. Jestem niewolnikiem. Niewolnikiem samej siebie. Linie papilarne krzyczą coś, jakby pragnęły czegoś bardziej niż zwykle. Chodź ucieknijmy stąd. Na księżyc, na słońce, na tęczę. Gdziekolwiek. I wrócimy dopiero wtedy, gdy na zawsze ostatnia gwiazda już świecić przestanie.

 “Piszę do Ciebie listy w głowie, 
listy, o których Ci nie opowiem.”

czwartek, 29 sierpnia 2013 Leave a comment

Post bez tytułu.

 Ta cisza jest niesamowicie głośna. Przytłacza Cię niczym dwutonowy głaz. To nie znaczy nic. Tu wszystko jest bez jakiegokolwiek znaczenia. Bo po co? W końcu ważne, żeby tylko nie zapomnieć oddychać. Ale mogę zapomnieć o Tobie na przykład, pomimo, że tak naprawdę nigdy Cię tutaj nie było. A Twoje istnienie to tylko iluzja. Wiosny już nie ma. Skończyła się. Zresztą jak kończy się wszystko co dobre. Jesteś moją gwiazdką. Gdzieś. Tam. Na niebie. Czwarta dziesięć. O śnie nawet nie ma co marzyć. Siedzę na łóżku jak człowiek wyprany z wszelkich uczuć. Właśnie - jak człowiek - niestety. Słońce coraz pewniej wychodzi znad linii horyzontu. Ale przecież to też nic nie znaczy. Przecież to nie ma dzisiaj nawet jakiegokolwiek sensu. A świat pędzi nieustannie dalej. Nie dogonię go. Wszystko wokół wiruje. Wdech. Wydech. Wydech. Wydech. Przepaść. Skok. Cisza. Koniec.




niedziela, 25 sierpnia 2013 Leave a comment

Ocean marzeń niespełnionych.

 Wyobraź to sobie. Jak ludzie są ludźmi. Jak nie są potworami o jednej głowie, poruszającymi się na dwóch nogach. Jak mają ogromne kochające serca. Jak nie mogą sobie wyobrazić, jak można zrobić komuś na złość. Sprawić komuś przykrość, zrujnować komuś życie. Widzisz to? Widzisz ten świat, w którym człowiek człowiekowi człowiekiem?
  Zaczynasz pisać list. List, w którym możesz wypisać wszystkie swoje szczęścia i radości, wszystkie uśmiechy i marzenia. Możesz w nim przeprosić wszystkich ludzi. Wypisać wszystkie swoje zmartwienia i żale do świata. Możesz... Możesz również napisać w tym liście wszystkie swoje najwspanialsze chwile, które Cię spotkały. Ale jednak nie, Ty tego nie robisz. Ty w swój list piszesz do osoby, dzięki której właśnie jesteś taki szczęśliwy, pomimo, że tak cholernie tęsknisz. Piszesz w nim o swoich uczuciach, dziękujesz jej za wszystko, wypisujesz wszystkie marzenia, które chciałbyś, żeby się spełniły w towarzystwie tej osoby. A później... Później... Później wrzucasz list na dno szuflady, próbujesz o wszystkim zapomnieć i dalej, pełen niespokojnych myśli idziesz podróżować po świecie.


 Tak bardzo boję się stracić coś, 
co kocham, że nie chcę kochać niczego.
J.S. F.


czwartek, 8 sierpnia 2013 Leave a comment

Pocztówka z planety Mars.

 Złap mnie za rękę. Normalnie. Jak to normalni ludzie łapią się za ręce. I jak gdyby nigdy nic chodźmy na spacer po mlecznej drodze. Podróżujmy po naszej wspomnień galaktyce. Maszerujmy w jednakowym tempie. Tanecznym krokiem. Jak to robią ludzie szczęśliwi. Śmiejmy się w głos. Do rozpuku. A deszcz z płatków żółtych słoneczników niech muska nas po szczęśliwych twarzach. Oczy świecić będą wtedy jak te gwiazdy. Na ciemnym niebie. I zaprowadź mnie na Mars. A tam podziwiaj razem ze mną poróżowiały zachód słońca. I jak małe dzieci poszukiwać będziemy obłokowych kształtów. Opowiesz mi wtedy o wszystkim. Pisać będziemy pocztówki na naszą planetę. I słać będziemy pozdrowienia. W końcu ociekać będziemy szczęściem. A na końcu? Na samiusieńkim końcu wszystko przegramy. W dźwiękach naszej ulubionej piosenki skoczymy z przepaści. I istnieć przestaniemy. Na zawsze.


,,Mogę zrobić to teraz, jak trzeba,
Mogę pójść za Tobą do nieba.
I w drugą stronę do piekła, kata,
Niech nas ugości tam sam szatan."

niedziela, 4 sierpnia 2013 Leave a comment

Sekund trzydzieści pięć szalonej odwagi.

 I choć nie wiem co robisz. Jak dzień Ci minął. Jakiej muzyki teraz słuchasz. W jakim humorze jesteś. Co ostatnio sprawiło Ci przykrość. A co sprawiło, że uśmiech na Twej twarzy się pojawił. I choć nie wiem tego. I tamtego zresztą też pewna nie jestem. To mam nadzieje, że dziś kolejny raz spojrzysz na to samo niebo nad Tobą. I o tej samej porze, lecz w nieco odległym miejscu razem ze mną pływać będziesz rzeką marzeń. Na oddzielnych tratwach z naszych wspomnień zwiedzać będziemy świat wyobrażony. Być może spotkamy się gdzieś przy wodospadzie. Lub znajdziemy się razem na dnie. Może właśnie wtedy nadejdzie moment nabrania odwagi. Odwagi, by wszystko Ci powiedzieć. O czym dziś myślę i co czuję, czy jak się czułam i o czym myślałam. A Ty... A Ty powiesz mi jak minął Ci dzień i czy uśmiech gości na Twej twarzy. A gwiazdy tańczyć i mrugać będą nad naszymi głowami. Ostatni raz spojrzę Ci w oczy. Ostatni raz przyjrzę się Twojej twarzy. A później? A później... Później odejdę bez słowa. Uważając, że to przecież mógł być tylko sen. I zapomnę. Jednak uboga dusza wciąż będzie czuła. Wciąż będzie pamiętała. Będzie widziała. Będzie opowiadała co noc. Na tej samej rzece, lecz wspomnienia, z której składała się tratwa będą już nieco odmienne. A owoce uczuć, będą już dojrzałe. A podczas każdego wspomnienia nadgarstki będą coraz bardziej piekły. Również czuły i pamiętały. Bo przecież doskonale widziały.

 A kiedy gwiazdy już zgasną. Rzeka wyschnie. Tratwy się rozpadną. 
To i tak na zawsze będziesz moim aniołem.


piątek, 26 lipca 2013 Leave a comment

Drogi kręte

 Działka z małym, drewnianym domkiem z zielonym dachem, na księżycu czeka już tylko na mnie. Leżąc kolejnej nocy. Bezsennej. Przyglądam się uważnie. A duży żyrandol z salonu mojego przyszłego dobytku mi mruga. Czarny kot. Mru. Mru. Drapie me nadgarstki. Uda. Ramiona. Mój mały kot. Nieistniejący. Jak Ty. A może właśnie to Ty? Może ten kot to Ty? A Ty to kot? Czarny. Z wąsami. Ostrymi pazurami. Dużymi oczami. Kocimi. Miauczący mi w uszach. Nocami. Bezsennymi. Nie ma Cię. Nie ma. Nie. A blizny po kocie. Są. Nie widać. Są.
 Powiedz mi jedno, czy kochać można żałośnie? Przecież można kochać bez granic. Mocno. Trochę. Potajemnie. Za życie. Za szczęście. Też kochać można. Bez wzajemności. W smutku. Szczęśliwie. Nieświadomie. Nie kochać można też. Ale czy żałośnie? Jak to jest kochać żałośnie? Czy żałośni w ogóle kochać mogą? Czy potrafią? A może moje ja jest żałosne? Może nasza jedność była żałosna? Może kochać nie potrafiła? Ale przecież kochała. Więc czy kochać mogła?
 Co to w ogóle kochać znaczy? Kochać znaczy tęsknić. Cierpieć. Płakać. Śmiać się do rozpuku. Uśmiechać. Martwić. To znaczy czuć. Czuć całym sobą. Całego Ciebie. I nigdy tego czucia nie zapomnieć. Można tylko udawać, że się nie pamięta. Ale nie zapomina się. To po prostu jest. Leży gdzieś zawinięte w kącie szuflady umysłu. Porzucone. Jak w starej skrzyni na strychu. Zupełnie tak samo. Przykurzone. Na pozór nieistniejące i zapomniane. Ale to kłamstwo. Gdy kochasz Twoje wnętrze się zmienia. Na zawsze. Niestety. W Twoim wnętrzu zachodzą różne, przedziwaczne i przeważnie obce nam procesy. A serce szaleńczo wystukuje rytm ulubionej piosenki. Aż nogi rwą się do tańca. Może to dlatego, gdy kochamy jesteśmy szczęśliwi? Ale przecież nie zawsze. Jak to jest?


“Podarowałeś mi coś, 
co nawet trudno nazwać.
Poruszyłeś we mnie coś, 
o istnieniu czego nawet nie wiedziałam.
Jesteś i zawsze będziesz częścią mojego życia. 
Zawsze.”




czwartek, 18 lipca 2013 Leave a comment

Łaskocz moje serce warkoczem emocji.

 Powiedz mi. Proszę. Jak to jest na tym świecie, że pomimo tylu ludzi wokół to człowiek samotny?
Chciałabym odejść. Nie pożegnać się z Tobą. Uciec od Ciebie. Ale jak? Jak mam uciec, skoro jesteś częścią mnie? Tym cholernym, spleśniałym, znienawidzonym przeze mnie, ohydnym, paskudnym kawałkiem mnie. Nie ma Cię tutaj chyba. Jednak dalej jesteś ze mną. Żyjesz w środku mnie. Jak dobić Cię mam? Czy otruć mam się? Pozbawić siebie o jedną głowę? Dźgnąć prosto w serce? Czy może zacząć płonąć? Co mam z Tobą począć? Co zrobić, byś nie dokuczał? No co? Co mam zrobić?
 Bo wiesz. Ja żałuję. Cholernie żałuję tego, że usłyszałam te dwa obrzydliwe słowa. Nienawidzę ich. Te dwa słowa zrujnowały moje życie. Co jeśli przepuściłam szansę na moje szczęście? A jeślibym postąpiła inaczej i była teraz w innym miejscu, z innymi emocjami? Nie próbowałabym się pozbyć Ciebie. Co mam teraz zrobić? Utonąć? Utonąć w dźwiękach przeraźliwej ciszy. Z otulającą samotnością. Bo przecież nie potrafię pływać.
 Zasypiasz razem ze mną. Płomyki świeczek rzucają na ścianę zabawne cienie, których momentami tak przeraźliwie się boję. Rechot żab pieści uszy. Gwiazdy mrugają mi przez okno. Światło księżyca oświetla twarz. A Ty jesteś gdzieś, pomimo, że Cię nie widzę. Jesteś tutaj. Przy mnie. Ale czy na zawsze? Rano, gdy się budzę to świat nie jest ten sam. Herbata zimna. Gorzka. Rany na nadgarstku już zaschnięte. Motyle gdzieś odleciały. Zapach kwiatów wypełnia cały pokój. Zaciągasz się nim. A świeczki już dawno zgasły.
 Wtulam się w poduszkę. Przyduszam samą siebie. Hej. Odpuść sobie. Już się w to nie bawię. Nie chce mi się mówić. Nie mam nawet siły uciekać. Echo ze mną rozmawia. Echo to głos samotności. Jest tu ktoś ze mną? Został ktoś przy mnie? Słychać jedynie mój niespokojny oddech. I głośne pukanie serca. Znikam gdzieś w pościeli. Pobawmy się w chowanego. Ale Ty nigdy mnie nie szukaj. Nie chciej mnie odnaleźć. Chcę się zgubić w tej pościeli. Brakuje mi oddechu. Sparaliżowałeś mnie.





niedziela, 16 czerwca 2013 Leave a comment

Sam na sam z otaczającym Cię światem.

 Samotne spacery są wyjątkowe, są jedyne w swoim rodzaju. Podczas tych małych podróży wspomnienia i niespokojne myśli upychasz głęboko, na dnie walizki, a na siebie narzucasz tylko płaszcz z miłości, zamiast codziennego - z nienawiści. Sam na sam z otaczającym Cię światem. Pomimo, że na tej ogromnej planecie jesteś wielkości Calineczki, to świat i tak jest wtedy tylko dla Ciebie. To dla Ciebie tak pięknie śpiewają ptaki. To dla Ciebie tak cudownie szumi wiatr. Twoje przemęczone oczy nie są w stanie nacieszyć się pięknem tego wszystkiego, kontrastem każdego koloru; błękitem nieba, zielenią trawy, czy choćby żółcią kaczeńców, które otulają łąki. Z każdym kolejnym krokiem promienie zachodzącego słońca coraz przyjemniej otulają Twoją bladą twarz, a delikatny wiatr melancholijnie głaszcze Cię po włosach. Zupełnie jak Ty, zupełnie jak moich w snach. Zresztą Ty też tam jesteś, zasypiasz w kieszeni wyblakłych dżinsów, a ja delikatnie opuszkiem palca muskam Cię po poróżowiałym policzku.
 Jednak podczas powrotu do rzeczywistości, im bliżej jesteś ludzi, serce zaczyna bić coraz niespokojniej. Czarne myśli z powrotem zaczynają kumulować się w Twoim umyśle. Słońce coraz bardziej chowa się za horyzontem. Zapada zmrok. Wiatr zaczyna niespokojnie wiać, staje się coraz mniej przyjemny. Płaszcz z miłości, jak kreacja kopciuszka po północy zaczyna przemieniać się w nienawiść. Z każdym krokiem coraz trudniej Ci się oddycha. Im bliżej jesteś, tym jest Cię coraz mniej. A to o czymś świadczy.

 "Zastanawiałem się i uznałem, że zostanę dobrym człowiekiem. […] Przede wszystkim powiedziałem wszystkim, że wyjeżdżam na dwa tygodnie i nie będzie ze mną kontaktu. Uczyniłem tak, gdyż nabrałem podejrzeń, że łatwiej być dobrym człowiekiem, nie utrzymując kontaktu z ludźmi."


wtorek, 4 czerwca 2013 Leave a comment

Sto powodów, żeby wracać.

 Zmyj grzech z mojej twarzy. Niech mięknie mi serce. Niech źrenice niespokojnie na Twój widok zmieniają swą wielkość. Niech ciężkie powieki bezsilnie opadają. Niech ręce pragną. Niech zmysł zapachu czuje tylko Ciebie. Niech oczy patrzą tylko na Ciebie. Niech nogi zaczną się uginać od strachu. Niech tęsknota mnie rani. Niech uszy słyszą tylko Twoje błaganie. Niech poczucie winy mnie dobija. Niech czarne myśli kipią w moim umyśle. Niech krew pędzi w żyłach z prędkością światła. Niech organizm cierpi na bezsenność. Niech myśli będą tylko o Tobie. Niech płucom trudno wziąć oddech. Niech zaschnie mi w gardle. Niech mnie to boli. Niech moje całe ja cierpi. Niech moje serce arytmicznie bije. Ale uśmiechnij się do mnie, chociaż na chwilę.



 "Boję się świata bez wartości, 
bez wrażliwości, bez myślenia. 
Świata, w którym wszystko jest możliwe. 
Ponieważ wówczas najbardziej możliwe jest zło."



środa, 29 maja 2013 Leave a comment

Patologiczna choroba serca.

 Tęsknie za Tobą. Całą sobą. Dzisiejsze niebo jest prezentem ode mnie. Dla Ciebie.Widzisz na nim te odcienie szarości? Taki kolor ma moje serce, gdy Ciebie nie ma. A te gęste obłoki przykrywające słodki błękit? To moja dusza, jest tak samo gęsta od emocji. Wiem, że gdzieś daleko, gdzieś z kąta mojego umysłu patrzysz na to niebo. A ja marzę, żeby nie patrzeć. Przez Ciebie nie mam oczu.
 To dosyć przykra sprawa. Pokroiłeś moje serce na drobne kawałki, zresztą zrobiłeś to z całym moim pieprzonym ja. Z moim metrem sześćdziesiąt dziewięć z pięcioma milimetrami nienawiści do Ciebie. Ale wiesz co? To serce nadal bije. Gasisz na nim niedopałki swoich słów. To wszystko tworzy materiał wybuchowy. Słyszę tykanie tej bomby, gdy na chwilę Twój krzyk zlituje się nad moimi uszami.
 Na każdą myśl o Tobie wędruję gdzieś pomiędzy straszliwym lasem, a ślepymi uliczkami. Strach wychodzi mi z kieszeni, a krzyk staje się niemy. I skaczę w przepaść. I kończą się moje myśli o Tobie. Już mi nie dokuczasz.

niedziela, 26 maja 2013 Leave a comment

Udowodnij, że gdzieś tutaj jesteś.

 Bo wiesz, całe te życie to coś bardzo trudnego. Czasem nadchodzą takie dni, najgorsze chyba ze wszystkich, kiedy żałujesz dosłownie wszystkiego. Gdy marzysz tylko o tym, by zobaczyć jak by wyglądało to wszystko, gdybyś postąpił inaczej. Ta ciekawość Cię męczy. I żałujesz coraz bardziej. Sam nie wiesz czego chcesz, nie wiesz czy tak było naprawdę lepiej, czy też nie. To wszystko wygryza Cie od środka i tylko błagasz o litość. Nadzieja gdzieś iskrzy wciąż w sercu, ale to tylko drobne iskierki.
 To bardzo dziwny mechanizm. Gdy już uważasz, ze nic Ci nie grozi, że Twojemu szczęściu nic nie zaszkodzi, wystarczy dosłownie jedna sekunda, by Twoje życie stanęło na głowie. I wtedy już dobrze wiesz, że nic nigdy nie będzie takie same. Stajesz się osobą najmniej ważną. Czasem ktoś rozpali Twoje serce na nowo. Czasem ktoś sprawi, że na Twojej zmizerniałej twarzy pojawi się chociaż mały uśmiech. Twoje życie nabiera zupełnie innego sensu. Uważasz się za szczęśliwego. Ale to tylko złudzenie, tak naprawdę to tylko patologiczna choroba serca. To wyniszcza Cię od środka. Nadchodzi znowu moment, gdy iskierka zaczyna się żałośnie tlić. Najgorsze jest to, że to przez tego samego sprawcę. A to wyniszcza Cię jeszcze bardziej.
 Często zdarza się tak, że pojawia się ktoś nowy, kto na nowo rozpala ten marny od tęsknoty mięsień. Jednak historia wciąż się powtarza. A Ciebie jest coraz mniej. I serce bardziej poprzepalane. To jest uzależnienie. I wtedy mocno cierpisz. Cierpisz na wszystko. I śni Ci się, że wszystko tracisz. Umierasz po kilka razy dziennie. Uśmiech gdzieś zanika. Stajesz się przezroczysty. I czujesz się za to wszystko winny. Sam ugasiłeś parę iskierek. I nie wiesz co robić. I tylko obolałe wspomnienia gniją na dnie umysłu.
 I z dnia na dzień wyniszczasz się coraz bardziej i bardziej. Aż do samego końca.





środa, 15 maja 2013 Leave a comment

Tu i teraz.

Uzależniłam się. Jednak wiesz co? Ja to Cię chyba trochę lubię. Lubię, gdy do mnie mówisz. Lubię jak ze mną rozmawiasz. Ale bardzo nie lubię jak śpisz. Jest mi wtedy smutno. Bardzo smutno, głucho, samotnie. Zapada wtedy niezręczna cisza. Nikt nie wymienia ze mną zdań, myśli, uczuć, spojrzeń, wyrazów twarzy, ani słów. Nikt nic. Ale ja nucę Ci wtedy kołysanki. Otulam Cię kocem z mojego cierpienia. I patrzę na Ciebie. Przyglądam Ci się uważnie. A tornado, które we mnie wywołujesz wyniszcza mnie od środka. To tylko mój samotny i smutny koniec. Wyleczę się z Ciebie.

Topię się w Tobie. Czuję przez sen jak wkradasz się do środka. Maszerujesz autostradą od powieki oka, aż do mojego serca. I tkwisz tam. Tkwisz, aż do rana. Każdego poranka kończy się mój świat. Opuszkami delikatnie pieścisz mnie po pięciolinii uczuć. Przez to wszystko śnią mi się Twoje dłonie. A gdy zamykam oczy widzę tylko błękit Twoich tęczówek. Są tak samo błękitne jak niebo, na którym znajdują się obłoki. Obłoki, po których ze mną pływasz. To bardzo smutny dla mnie obraz.
Robisz tym swoim całym ja burzę. Burzę w tym moim całym ja. Gdy myśl o Tobie pojawi mi się w głowie czuję niespokojne kołatanie. Pod żebrami. Po lewej stronie. Pomimo słonecznych oczu pod powiekami pada deszcz. A moje tęczówki wtedy zmieniają kolor. To wszystko przez Ciebie. Robisz huragan w moim umyślę. Czuję jak niespokojnie wiatr otula księgę mojego ja. Każdy rozdział zostaje owiany. Każdy wyraz, przecinek, kropka. Wszystko. Każde Twoje imię. Zapisane cztery razy, co cztery kartki, przekreślony czterema liniami. To księga pełna wspomnień. Pełna myśli o Tobie. Wypchana po brzegi marzeniami.
Myślami delikatnie Cię głaszczę po włosach. Muskam Cię po twarzy. Drapię Cię po plecach. Otulam Cię, tak jak Ty otulasz moje niespokojne myśli. Czuję jak powoli znikam. Jak gnijesz razem ze mną. Gdzie Ty naprawdę jesteś?

 "Siebie nie zaznaczam, bo nie wiem, jakiej użyć interpunkcji.
Nie jestem jeszcze człowiekiem z kropką na końcu zdania."
- “Egzamin z oddychania” 







sobota, 11 maja 2013 Leave a comment

Marznę w deszczu ciszy.

 Momentami moje serce zamienia się w robaczywe jabłko, wypełzasz z niego jak mały robaczek. Wędrujesz ścieżką z moich żył, która zamienia się w autostradę wspomnień. Nie lubię Cię. Przez Ciebie swędzi mnie umysł. Nie mów nigdy do mnie tych dwóch obrzydliwych słów. Nigdy się do mnie nie przyzwyczajaj. Bo wiesz co? Lubię czasem być niewidzialna, zniknąć gdzieś pod podłogą i cicho oddychać. Albo wędrować w pelerynie niewidce z Twojego prześcieradła i czuć jak mnie drapiesz po plecach. Lubię też pływać w Twojej porannej herbacie. Zamiast cukru.
 Czasem, gdy leżę na swoim łóżku mam wrażenie, że to statek kosmiczny. Że za chwil parę znajdę się na księżycu, że będę chodziła po tęczy i znajdę swój garnek szczęścia. Ale zamiast garnka będzie tam mój słoik, w którym Cię zamknęłam. Na księżycu czuć Ciebie. Pachniesz wanilią. Mam uczulenie na wanilię. Gdy leżę to zamykam oczy. Widzę wtedy zachód słońca. Biegnę do niego. Łapczywie próbuję złapać do kieszeni promyk słońca. Druga strona powiek zawsze jest piękniejsza.
 Spaceruję. Dążę do marzeń. Nagimi stopami dotykam pokrytej rosą trawy. Przykrywasz mnie swoim kocem ze smutku. A mi wcale nie jest smutno. Jestem żarem, a Ty lodowcem. Jeden ruch i możesz zniknąć. Chyba Cię trochę lubię. Niebo jest dzisiaj szare, a ja pod skórą mam pokaleczone szkło. Jestem dzisiaj chaosem. Krzyczę szeptem. Jest maj. Jesteś moją wiosną. W nas jest tylko pustka i cisza. Wypełniasz mnie gorącą herbatą. Wrzątkiem swoich emocji.
 Postrzelę Cię z łuku niewinności. Upoluję Cię. Mocną pętlą zawieszę Cię na gałęzi moich wspomnień. Udekoruję Cię jak choinkę na święta. W łańcuchy emocji, lampki nadziei i bombki nielubości. Oddam Ci ją w darzę. Owinę w papier na prezenty. A potem zgnijesz. Zupełnie jak ja.

-Masz ochotę na herbatę?
- Nie, pragnę pieśni, muzyki. Pragnę miłości i piękna.
- Naprawdę nie chcesz herbaty?
- Woody Allen 

środa, 1 maja 2013 Leave a comment

"Obezwładnij mnie czułością"

 Dwa niecodziennie wypowiedziane zdania mogą odmienić życie. Mogą Cię uwieść, zamknąć w szklanej kuli i znęcać się do końca Twoich dni. Pędzisz bezsensownie na kołowrotku wspomnień, nie możesz się zatrzymać. Biegniesz, męczysz się, brakuje Ci powietrza. Wiesz jedno - musisz walczyć, nie możesz się poddać. Powoli umierasz, stajesz się bez sił, a emocje w Twojej głowie kumulują się. Czekasz, aż to wszystko wybuchnie. Nastanie koniec świata. Boisz się własnych marzeń, są jak nocne koszmary, przechodzą Cię dreszcze. Powtarzasz wciąż te same czynności, którymi zajmujesz się na co dzień i na co noc; tęsknota, porażka, żal, smutek, nienawiść przeplatająca się z miłością, dobroć, złość. Wciąż to samo. Kochasz, ukrywasz to, męczysz się z tym i ranisz. Kaleczysz serca. Swoje i ich. To podwójne zabójstwo.
Wciąż dążysz. Łapczywie gonisz szczęście, na siłę próbujesz je wetknąć do środka swojego umysłu. Jednak organizm wszystko rujnuje, nie przyjmuje tego szczęścia, jak przeszczepionego organu. Nie pozostaje Ci nic. Chwile są ulotne. Nie zauważasz, że czas ucieka Ci przez palce. Wciąż na coś czekasz, nie wiesz ile rzeczy Cię omija. Masz klapki na oczach, nie widzisz nic. Wciąż odwracasz się do tyłu i gonisz. Czekasz. A potem żałujesz. To Cię zabija.
Ucieknijmy. Podaruj mi mleczną drogę. Podaruj mi gwiazdy ze swoich oczu. Otul mnie swoim ciepłem. Wciąż czuję Twój zapach. Przesiąkło mi nim serce. Z dnia na dzień polewamy wszystko kwasem. To się wypala.  Spalenizna unosi się w powietrzu. Wskazujesz palcem i cicho łkając mówisz, że to byliśmy kiedyś my. Nasz most został spalony, drogi się rozeszły, nie mamy do siebie dojścia.
Szukam. Szukam Ciebie. Mów do mnie. Rozmawiaj. Opowiadaj o zabójstwach. Bliznach. O morderstwach. O cierpiących z miłości. O strachu przed samotnością. Oddam Ci w zamian moją duszę, ofiaruję moje serce. Przeplataj swoje palce z moimi. Czuwaj nade mną. Każda istota potrzebuje miłości.

Uśmierciłam z nadgarstka ostatniego motyla
Nazwanego Twoim imieniem
Została mi po Tobie blizna
Nie tylko na ręku

Nieważne, jacy nieustępliwi jesteśmy. Uraz zawsze pozostawia bliznę. Podąża za nami do domu i zmienia nasze życie. Uraz narobi zniszczenia w każdym. Ale może o to chodzi. Cały ból i strach, i gówno… Może przechodzenie przez to wszystko jest tym, co sprawia, że poruszamy się naprzód. Naciskając na nas. Może musi zostać trochę zniszczone, zanim zrobimy krok do przodu.




wtorek, 23 kwietnia 2013 Leave a comment

Ogród niespełnionych pragnień.

 Nic. Istnieję. Powoli oddycham i czekam. Nie tli się we mnie strach. Nie koczuje po ramieniu lęk. Nikt nie stoi za rogiem. Nikt nie krzyczy, o nic nie błaga. Czuć melancholie, subtelność... Zapach pudrowych tulipanów unosi się w powietrzu. Już nie wędruję po alejkach wspomnień, zakończonych ślepymi uliczkami. Już nie. Bywasz, przesuwasz opuszkiem palca po mapie życia.Na dnie leżysz gdzieś Ty. Kim Ty właściwie jesteś? Jak się tutaj znalazłeś? Co tutaj robisz? Zamykam Cię co dzień w dłoniach. Dotyk marzeń. Jak czarodziejską różdżką wyczarowujesz uśmiech na mej twarzy. Poróżowiałe lica muśnięte chłodnym dotykiem. Stoję nad czarną przestrzenią pozbawioną słów. Gęsia skórka. Nogi się uginają, jak w pułapce strachu pozbawionej drzwi. Jasny blask słońca łagodnie pieści bladą twarz. Mglisty dym spalonej nadziei. Nadzieja została odbudowana. Życiowe turbulencje machają z daleka. Żegnaj. A gra wciąż trwa. Przecież każdy zasługuje na miłość, przecież każdy jej pragnie. Kolejna szansa, numer dziewięć. Twardy sen bestii, która zadomowiła się w mej psychice. W ogrodzie pełnym gąszczu niezrozumiałych emocji. Cisza. Azyl dla wspomnień. Klatka niewypowiedzianej prawdy zamknięta na klucz. Bez treści, bez definicji. Melancholijna melodia zamiast pisku. Zamiast krzyku. Zamiast Twojego wołania. Zastygłam.

Nie ma Cię i nie ma. Nagle nie wiadomo skąd pojawiasz się. Rujnujesz wszystko, jak zamek z klocków lego. Moje myśli upadają na ziemię. Emocje się mieszają. Jednak chociaż na chwilę mnie uszczęśliwiasz. I znowu znikasz w kącie szuflady moich wspomnień. Jest mi przykro. 

"Sztuka życia polega na tym, by cieszyć się małym, a wytrzymywać najgorsze."
William Hazlitt



wtorek, 16 kwietnia 2013 Leave a comment

Bezsensowne bezsensy.

 Od kiedy Ty to ja, a ja to szara pustka. Jesteś tylko kombinacją cyfr, szyfrem, który otwiera mój chory umysł. Kolejno z niego wypadają psychiczne myśli. Jeszcze nigdy odbicie lustrzane nie było tak znienawidzone. Płacząca postać, demon, zjawa. Blizny. Krew. Łza.
 Leżę na mokrej od rosy trawie. Gniję, rozkładam się. Czuję jak wszystko wyżera mnie od środka. Różowe, po południowe niebo nosi Twoje imię. Chmury na nim układają się w kształt Twojej twarzy, oczu, ust, dłoni.  Nadaję im imiona, każdej chmurce z osobna. Jedna ciemna chmura, z której spadł deszcz. Każda kropelka to każdy mój żal. Nadeszła noc. Moje prawdziwe ja wychodzi ze środka przez dziury w skórze powygryzane przez robaki, których nazywają ludźmi. Wyję do pełni księżyca. Wyśpiewuję hymny. O tęsknocie i nienawiści. Budzę się. To był sen. Ale gorszy koszmar dopiero jest przede mną. Jesteś lunatykiem, który w nocy wchodzi do moich snów.
 Twoje ręce na mym karku. Zaciskasz je. Brakuję mi tlenu. Brak mi sił na krzyk. Czuję jak obumieram. Jednak Twój wzrok koi mój ból. W Twoich oczach jest gwieździste niebo. Jesteś moją gwiazdką. Jest mi przykro. Mój smutek widnieje na Twojej twarzy. Moja złość zaciśnięta jest w Twoich dłoniach. Jednogłośnie jesteś tym, czego nienawidzę. Przytul mnie mocno. Parzysz jak wrzątek, spalasz moje serce. Jesteś cierpieniem. W uszach mam tylko Twój krzyk. Mam tylko Twoje błaganie. Mówisz mi jak bardzo mnie potrzebujesz. Opowiadasz o mych złych czynach, że mam nóż w ręku i kolejno rozcinam sobie skórę. To jest moja broń. Jesteś bandytą, atakujesz mnie od środka.
 Teraz jest za późno, przedtem było za wcześnie. Jednak czasem trzeba pomiędzy tym odnaleźć "teraz jet na to czas". Działaj w tej chwili, zanim wszystko kolejno stracisz. Bezczynność jest żałosna i przykra. Każde Twoje mrugnięcie powiekami rozdrapuję moją rankę. Mam wewnętrzny krwotok. Biegnę. Uciekam. Brakuje mi sił. A Ty wciąż szepczesz mi coś na ucho. Mów, do mnie mów.
 To dwa najgorsze słowa w moim w życiu. Odwdzięczę się więc dwoma najczęściej używanymi słowami przeze mnie. Mianowicie, nienawidzę Cię, po prostu. Przykro.


"Tylko cząstka nas
Może dotknąć cząstki drugiego człowieka -
Czyjaś prawda jest tylko
Czyjąś prawdą – niczym więcej.
Możemy dzielić się jedynie
Cząstką, którą inni są w stanie zrozumieć,
I tak oto jesteśmy."
- Marilyn Monroe

niedziela, 14 kwietnia 2013 Leave a comment

Żałośnie bijące w arytmii serce.

 Nienawiść. Cholerna nienawiść. Szare poranki po nieprzespanych nocach. Opuchnięte oczy. Patrzę w lustro, widzę coś czego nienawidzę. Widzę swoje pieprzone ja. To najgorszy widok w moim życiu, nienawiść wypełnia mnie od środka. Czuję ból. Skóra koloru wyblakłej, brudnej, białej ściany. Czerwone oczy. Szczypiące od łez poliki. Wbijam paznokcie w skórę. Blizny. Ból łagodzi nienawiść do mojego ja. Krew, to łagodny widok. O wiele piękniejszy od odbicia w lustrze. Spacer w deszczu. Nie widać łez. Każdy deszcz to moje zmartwienie, tęsknota i nienawiść. Krople spływają mi po twarzy, wsiąkają w zgniłe serce. Bezlitośnie rzucam moim ja o ściany, jak kauczukową piłeczką. Przeklinam je. Krzyczę jak bardzo nienawidzę. Teraz Ty jesteś częścią mojego ja. Ciebie też nienawidzę. Nie ma mnie, nie ma Ciebie. Są tylko dwa żałosne oddechy. Hymny o tęsknocie trzymam w sercu. Spłońmy na stosie.


Każdej no­cy mógłbym dla Ciebie gwiaz­dy zry­wać i wpla­tać je w Twe włosy... Os­woiłaś moją tęsknotę, wyz­naczyłaś drogę mo­jemu szczęściu, na­dałaś imię mo­jej miłości i skom­po­nowałaś rytm dla mo­jego ser­ca. Wyszep­taj ko­lor swoich oczu, w których za­mie­szkam, otul mnie jed­nym słowem swoim, jed­nym szep­tem. 
W moim ser­cu zak­witły fiołki. I nie, dla­tego że jest wios­na. Ale zak­witły, bo jes­teś ty. 
Twoim jes­tem w każdym uderze­niu ser­ca.

sobota, 13 kwietnia 2013 Leave a comment

Żeby zamieszkać na księżycu.

 Kolejny rok życia mam już za sobą, więc z okazji swoich własnych urodzin chcę życzyć samej sobie, żebym była szczęśliwym człowiekiem, wspaniałych przyjaciół, spełnienia marzeń. Małego, drewnianego domku na księżycu, który będzie znajdował się na wysokiej, płaczącej wierzbie. Obok, na gałęzi będzie wisiała huśtawka. Rozmów z gwiazdami i magicznego pyłku. Tylko tyle.

czwartek, 4 kwietnia 2013 Leave a comment

Mydlana bańka wspomnień.

Jesteś moją złotą rybką. Trzymam Cię w mojej szklanej kuli i co dzień rozmawiam. Przyglądam się Twoim oczom. Mam tylko 3 życzenia. Zamiast wody wlałam krew. Pływasz w nienawiści. Jesteś jak ja. Wszyscy umrzemy.
 Czarne myśli. Niespełnione marzenia. Mapa wspomnień, krętych dróg. Poplątane wszystko. Przydymione. Gdzieś na dnie jesteś Ty. Nienawiść. Zagubione szczęście. Jestem psychopatą.



,,Jakoś taki jestem smutny chyba w sumie. Lubię się czasami powygłupiać, ale tak naprawdę to chyba jestem taki jakiś smutny. Nie chce mi się za bardzo śmiać. Z czego tu się śmiać? Co ma być takiego fajnego? Nie no, fajnie, generalnie jest fajnie, ale tak w ogóle to jak się tak pomyśli o tym wszystkim, co się dzieje i o tym, że człowiek jeszcze musi parę rzeczy zrobić w życiu to jakoś mnie to specjalnie nie zachęca."


środa, 27 marca 2013 Leave a comment

Kłamstwo jest małym pajączkiem.


Widziałam ją w Twoich oczach. 
Ona odeszła
Nigdy nie wróciła.
Ona była tylko fikcją, tylko głupim złudzeniem. 
Nigdy tak nie będzie.

sobota, 16 marca 2013 Leave a comment

Nie płacz nad rozlanymi uczuciami.

 Dwa sztuczne uśmiechy. Trzy głębokie oddechy. Jedno odwzajemnione spojrzenie. Stoimy nad przepaścią. W kieszeni mam broń. Nikt nie jest w stanie mnie powstrzymać. Uratuj mnie nim spadnę.
 To był okropny sen. Byłeś moim koszmarem, wciąż nim jesteś. Cicho łkam na myśl o tym. Oczy mówią najwięcej, wydają największy sekret mojej duszy i umysłu. Zaczaruj mnie. W śnie patrzyłeś na mnie. Słychać było Twój krzyk. Byłeś strachem. Tym z którym się zaprzyjaźniłam. Ciemna uliczka, zgasły wszystkie światła. Czuć było tylko Twój niespokojny oddech. A ja nie mogłam nic... To była codzienność. To było zło.
 Pamiętaj. Moim przyszłym adresem zamieszkania będzie księżyc. Będę miała mały drewniany domek, z dużym ogrodem. Będę szczęśliwym człowiekiem. Nie będzie tam Ciebie. Będzie pięknie. Będzie cudownie. Nieopodal będzie płynął strumyk z moich łez, ich już nie będzie. Na drzewach będą wisiały moje marzenia, za każdym razem będę mogła je zerwać i spełnić. Będę rozmawiała z gwiazdami. Śniło mi się to.
 To chore. Tego nie ma. To co jest, to jest nic. Milcząca pustka pełna melancholii. Ja chyba nie potrafię.

Dobranoc.

piątek, 15 marca 2013 Leave a comment

Czy jesteś szczęśliwym człowiekiem?

 Chyba nareszcie nadszedł ten moment, kiedy moje serce odwiedziła wiosna. Na gałęziach nadziei, pojawiły się pąki szczęścia. Na mojej twarzy pojawił się najszczerszy uśmiech, oczy nie kryją w sobie żadnej tajemnicy, bo tajemnicy po prostu nie ma. Moja dusza śpiewa, uśmiecha się razem ze mną. Jedynie obolałe ciało mnie ogranicza, ale to musiało się tak skończyć. Teraz liczy się tylko jedno, tylko moje zdrowie. Czas przystopować uszczęśliwianie innych moim kosztem, za dużo na tym straciłam. Nie zawsze szczęście innych było równe mej radości. Udało mi się wyjść z ogromnego dołu. To było potężne wykopalisko, z którego dużo wyniosłam, wiele zrozumiałam... Pokonałam przeszkody, niebezpieczne zakręty. Najgorsze już chyba za mną, ale nie chcę zaprzeczać. Wszystko jest prawie po staremu, nawet odzyskałam swoją miłość i chęć do fotografii. Za dwadzieścia dwa dni z ręką na sercu mam powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Pomimo, że nienawidzę obchodzić urodzin, ma to być jeden z najlepszych dni w moim życiu. Czwartego kwietnia mam być szczęśliwym człowiekiem, jest to mój największy cel na tę chwilę. Wierzę, że tak będzie. Czas postawić kropkę w mojej opowieści zwanej życiem. Zacząć nowy rozdział - kolejny rok mojego życia.

Jeszcze będzie przepięknie. Jeszcze będzie normalnie.

środa, 13 marca 2013 Leave a comment

Niedzielne tęsknoty.

 Stało się. Myślę o Tobie. Mieszkasz w mojej głowie, wraz z zapleśniałymi myślami. Przestałam i zaczęłam udawać. Nie jestem chyba sobą, albo jestem. Nie znam siebie. Nie wiem nic. Nie znam Ciebie. Nie znam nas. Obce to wszystko. Jest ta pustka. Nad nami szum rzeki, śpiew ptaków i porywisty wiatr. Nasze uczucia, jak pyląca brzoza. Pyłki naszych pięknych uczuć osiadają się na naszych nie do końca zgniłych sercach. Posłuchaj jak bije moje zimne serce. Zamarzam. Szept, który ogrzewa jak poranne słońce, łagodnie. Jesteś tak całkiem blisko, prawie koło mnie, ale tak naprawdę dzielą nas kilometry, a nawet mile sprzecznych myśli. Tęsknię. Przygryzam wargi z bólu. Napisz do mnie choć te parę bezsensownych słów.

 Tak bardzo potrzebuję rozmowy. Na tym świecie nie ma z kim rozmawiać. Kurwa. Nienawidzę niedziel. Nienawidzę poniedziałków. Wtorków też nienawidzę, jak całej reszty dni tygodnia. Nienawidzę tygodni. Miesięcy. Lat. Sekund. Godzin. Minut. Wieków. Jedna wielka, jebana nienawiść. Każdy wie co u mnie, nikt się tym nie zainteresuje. Radź sobie sama. Nienawidzę ludzi.
 Chcę zostać księżycem. Chcę z Tobą rozmawiać nocami. Chcę patrzeć. Chcę widzieć. Chcę być szczęśliwa. Tonę w herbacie, pływam wraz z moimi smutkami. I myślę, myślę, myślę. Odpływam, daleko. Podlatuję na skrzydłach do góry. Daleko. Wysoko. Chcę zamieszkać na gwieździe. I myśleć. Nie martwić się. Szeroko się uśmiechać. Zapomnieć.
 Uciekam stąd. Skaczę. Rozpadam się. Dobranoc.

niedziela, 10 lutego 2013 Leave a comment

Bywasz.

Noc jest bezsilna, ja też.
Myślami mieszkam na księżycu.
Daleko, daleko od wszystkiego.
Uśmiecham się.

piątek, 1 lutego 2013 Leave a comment

Głęboko chore społeczeństwo.

Boję się. Mam lęk. Strach płynie w moich żyłach i wiruje... wiruje... wiruje przez cały czas. Kiedyś byliście obok mnie, tutaj, blisko. A dzisiaj przestajecie u mnie istnieć. Odeszliście wszyscy, gdy skończyły się Wasze problemy. A ja mam radzić sobie sama. Mam sama umierać. Usychać. Upadać. Bać się. Wirować. Co dzień zasypiać. Mam łzy koloru wiśni. Koloru nienawiści i smutku. Mam krew koloru sadzy. Koloru bólu i tęsknoty. A skórę mam koloru kości słoniowej. Koloru tajemnicy.
 Usiądź koło mnie, nie zastanawiając się nad tym długo. I rozmawiaj. Mów do mnie mów. Układaj zdania, wiersze i powieści. Możesz mówić cicho, możesz nie używać słów. Szepcz i milcz. Mów ciałem, mimiką... Ale mów. Ale rozmawiaj. Ale, ale... Ale bądź. Po prostu. Dzisiaj nie ma tajemnicy.
 Kolejny raz was nie ma. Bezsens. Koszmar. Horror. Dramat. Nie mam siły już za wami wołać, błagać i płakać. Usycham od środka. Umieram z tęsknoty. A was nie ma i nie ma. Już nie wracajcie.
 Ja znikam. Patrzę szarością. Jutro zielenią. Pojutrze błękitem. Upadam.

poniedziałek, 28 stycznia 2013 Leave a comment

« Starsze posty Nowsze posty »
Natalia Jeger. Obsługiwane przez usługę Blogger.