Niedokończone wątki.

Z naszych szeptów układam kołysanki. Nucę, dźwięczę, wystukuję, śpiewam, wyklaskuję. Stuk, klask, puk, brzdęk. Dodaję, piszę, wyklejam, splatam, układam nieme poezje, by wciąż od nowa się nimi upajać. Ujmuję, wykreślam, dzielę, wycinam złe słowa. Samo dobro, tylko szczęście, i śmiechy słychać wszędzie. Hih, huh, hoh, buh, hah, hyh. A serca nasze marmurowe odkażam, odmrażam, odkuwam, by móc tańczyć. Tańczyć do utraty tchu, by czuć, by zaplątać się w dzikie wino. Ja winna, Ty winny, my winni, on, ona i ono też winni. Posądzeni, oskarżeni, zniewoleni, uwięzieni. My, właściciele naszych ciał, dusz, szczęścia i czasu. Tik tok, sekund. Tik tok, minut. Tik tok, godzin i lat wiecznych miłości. Wbijamy w siebie nawzajem szpilki, rzucamy kulkami z plastikowych pistoletów. Dryń, dryń. Dzwoni głuchy telefon. Przekręca słowa, wersy, zdania, wątki i wiersze. Dzwoni... Słychać bicie serca. Nie, to nie Ty - Twoje bije na wspak.


"Ukryta struktura potężniejsza jest od jawnej."

środa, 5 listopada 2014 Leave a comment

"Wykrzycz to, co boisz się wyszeptać."

Nie uciekaj. Zatrzymaj się i zostań. Na chwilę. Na zawsze. Zostaw grzech za sobą i przestań biec, wyrównaj oddech życia. Nie upadaj i bądź. Na moment. Na wieczność. Przestań żałować i zacznij żyć, odszukaj swoje szczęście. Uśmiechnij się i ciesz się czym masz. Teraz. Bez przerwy. Zawsze walcz i pozbądź się wrogów, dąż do doskonałości. Tańcz. Skacz. Popadnij w stan euforii. Nie bój się, poddaj się beztrosce. Złap kawałek swojego ja za rękę. I nie puszczaj, by mieć na zawsze przy sobie. Obejmij. Otul. Przytul. Nie pozwól nigdy odejść. Wzbij się w powietrze. Szybuj wśród marzeń. Pokochaj. Odurz się. Odurz tym zapachem szczęścia, zapachem lawendy. Tym zapachem. A gdy zły dzień nadejdzie, schronienia szukaj w azylu swoim. I opowiedz o wszystkim. Czego się boisz. Co kochasz. I dlaczego myśli tak dziś się plączą. W razie potrzeby utoń w oceanie z czarnej herbaty. Ale tylko na chwilę... Nigdy na zawsze.


"Zaraz zrobimy kawę. 
Wprawdzie nie mam kawy, filiżanek i pieniędzy, 
ale od czego jest nadrealizm, metafizyka, poetyka snów."
-Tadeusz Różewicz

piątek, 24 października 2014 Leave a comment

"Gdyby ktoś mnie szukał, jestem w siódmym niebie."


 Wiesz... Dzisiaj w moim świecie słońce otula delikatnie twarz promieniami. A ja... Ja... Ja dziś pnę się ku górze po szczeblach drabiny marzeń. Hop! Hop! Przeskakuję z nogi na nogę. Ja niczego się nie boję! Wygwizduję pod nosem melodię, której nuty radości pałętają się po całej pięciolinii mojego szczęścia. Mojego osobistego, własnego szczęścia. Już mi nigdzie nie uciekniesz! Już się nigdzie nie schowasz! Będę Cię, moje szczęście, za rękę mocno trzymała. Będę miała Cię na wieczność! Pozbędę się wszystkich nocnych koszmarów, a z nieba odgonię każdą ciemną chmurę. Nic Cię nie przysłoni. Zbiorę dla Ciebie wszystkie spadające gwiazdy w słoik. A Ty obdarz mnie jedynie uśmiechem. Uśmiechem, który wart jest tyle co złoto. Uśmiechem, dla którego mogę zrobić bukiet ze wszystkich stokrotek, jakie tylko wyrosły na tej planecie. Uśmiechem, który magiczny jest jak łąka pełna pięknych motyli. Obiecaj mi też tylko, że nie odlecisz wraz z ptasim kluczem na zimę. Po prostu bądź, moje szczęście.

czwartek, 28 sierpnia 2014 Leave a comment

"Podróże z i pod prąd."

A gdy kolejnego słonecznego poranka przebudzę się i rzeczywistość uświadomi mnie, że to tylko był sen. Że całe moje dotychczasowe życie było wyłącznie nocną wyobraźnią. Że nie ma tutaj nic. Świat od nowa przerazi mnie swoją pustką. Głuchą nicością. W pewnym momencie ja... Ja... Ja o swoim śnie zapomnę... Tak, jak to zwykle bywa na co dzień. Moja pamięć, od tak, po prostu zacznie szwankować, a wszystko z prędkością światła zacznie oddalać się ode mnie o mile. Aż znikną wszystkie wspomnienia. Nie będzie tu wczoraj, a jutro również będzie nieznane... Teraz będzie obce... Trochę jakby szare. Wszystko będzie takie straszne... A najbardziej się boję, że z tego lęku zgubię własne serce.


"Dzisiaj sufit ma mi niewiele do powiedzenia, nie potrafi powiedzieć dlaczego nie mogę wstać z łóżka,
 dlaczego mój smutek przemienia się we wściekłość, nie potrafi powiedzieć, 
jak mam sobie z tym radzić, nic mi chyba nie potrafi powiedzieć."
 -James Frey 

niedziela, 11 maja 2014 Leave a comment

Paradoks.

 Zmrok. Kolejny późny, zimny wieczór. Kolejna lekcja nieistnienia. Uporczywa cisza. Tylko pustka dokucza swoim szumem. Myślami w przerażającym lesie. Wędruję ślepymi uliczkami za Twoim głosem. Nie ma już nic. Nie ma tlących się iskierek, bo to ognisko już dawno zgasło. Gubię się gdzieś pomiędzy ogromnymi drzewami wspomnień, które przyprawiają o lęk. Mijam się z myślami, które rodzą dziwny skurcz żołądka i arytmiczne bicie serca. Powietrze tej nocy dusi. Zgubiłam swą ścieżkę. Zgubiłam drogę do Ciebie podczas kolejnej nieprzespanej nocy. I znowu wita mnie szary świt. Tego poranka ponownie będę topić swoje lęki i smutki w gorzkiej, czarnej herbacie. A po zachodzie znów szukać będę swojej ścieżki...

Chcę być śle­py i niemy i nie mieć ser­ca. 
Chcę się wczołgać do dziury i nig­dy nie wyjść. 
Chcę zmieść swo­je is­tnienie z po­wie­rzchni ziemi. Z po­wie­rzchni je­banej ziemi. 
Biorę głębo­ki oddech. Trze­ba iść.

środa, 5 lutego 2014 Leave a comment

« Starsze posty Nowsze posty »
Natalia Jeger. Obsługiwane przez usługę Blogger.