Paradoks.

 Zmrok. Kolejny późny, zimny wieczór. Kolejna lekcja nieistnienia. Uporczywa cisza. Tylko pustka dokucza swoim szumem. Myślami w przerażającym lesie. Wędruję ślepymi uliczkami za Twoim głosem. Nie ma już nic. Nie ma tlących się iskierek, bo to ognisko już dawno zgasło. Gubię się gdzieś pomiędzy ogromnymi drzewami wspomnień, które przyprawiają o lęk. Mijam się z myślami, które rodzą dziwny skurcz żołądka i arytmiczne bicie serca. Powietrze tej nocy dusi. Zgubiłam swą ścieżkę. Zgubiłam drogę do Ciebie podczas kolejnej nieprzespanej nocy. I znowu wita mnie szary świt. Tego poranka ponownie będę topić swoje lęki i smutki w gorzkiej, czarnej herbacie. A po zachodzie znów szukać będę swojej ścieżki...

Chcę być śle­py i niemy i nie mieć ser­ca. 
Chcę się wczołgać do dziury i nig­dy nie wyjść. 
Chcę zmieść swo­je is­tnienie z po­wie­rzchni ziemi. Z po­wie­rzchni je­banej ziemi. 
Biorę głębo­ki oddech. Trze­ba iść.

środa, 5 lutego 2014

Prześlij komentarz

Natalia Jeger. Obsługiwane przez usługę Blogger.